Dzieje polskiego lotnictwa wojskowego nierozerwalnie związane są z jego symbolem: biało-czerwoną szachownicą. Pośród znaków rozpoznawczych sił powietrznych innych państw – będących najczęściej różnobarwnymi okręgami, gwiazdami lub krzyżami – polski zawsze wyróżniał się swoją oryginalnością.
Ilustracja tytułowa: Barwna tablica z księgi „Ku czci poległych lotników” przedstawiająca znaki przynależności państwowej z początków lotnictwa polskiego oraz szachownicę stosowaną w II Rzeczypospolitej
Prapoczątki, Warszawa, Kraków i Lwów
Skąd wzięła się nasza jedyna w swoim rodzaju szachownica? Gdy u zarania niepodległości w listopadzie 1918 r. przejmowane były bazy lotnicze zaborców (głównie niemieckie i austriackie), zdobyte tam samoloty szybko znakowano naszymi narodowymi barwami, najczęściej zamalowując czarne krzyże spontanicznie wybieranymi wzorami.
8 Eskadra wyrusza z Warszawy na front w kwietniu 1919 r. Na ogonie Albatrosa D.III (OAW) biało-czerwona kokarda
16 grudnia 1918 r. – msza na Polu Mokotowskim w Warszawie. Rumpler C.I oznaczony biało-czerwoną tarczą
Rok 1918. Krakowski Oeffag C.II oznaczony czerwoną literą „Z” na białym polu
W Warszawie były to kokardy – czerwone okręgi o białych środkach, podobne do znaków alianckich, lub tarcze o skośnej linii dzielącej oba kolory. Kraków wybrał litery „Z” na białych polach. We Lwowie tymczasem, choć polskość maszyn oznaczano najpierw szerokimi biało-czerwonymi pasami na płatach i usterzeniu, pojawiła się szachownica – początkowo jako godło osobiste jednego z pilotów.
Albatros (Oeffag) D.III Stefana Steca z Flik 3/J. Front włoski Wielkiej Wojny, lato 1918 r.
Wymalował ją na burcie swego samolotu por. pil. Stefan Stec, wytrawny myśliwiec z kilkoma zestrzeleniami jeszcze z frontu włoskiego Wielkiej Wojny. Godła tego używał wcześniej na myśliwskim Albatrosie (Oeffagu) D.III w austro-węgierskiej Fliegerkompanie (Flik) 3/J. Tak oznakowanym samolotem Stec przyleciał do Warszawy do Józefa Piłsudskiego z wiadomościami z oblężonego przez Ukraińców Lwowa. Szachownica spodobała się bardzo ówczesnemu dowódcy polskiego lotnictwa ppłk. Hipolitowi Łossowskiemu, który uznał, że stanie się ona oficjalnym znakiem rozpoznawczym.
Albatros D.V zdobyty w Poznaniu w 1919 r. – z kompletem przepisowych szachownic
Frontowa rzeczywistość
Zgodnie z rozkazem bardzo szybko na wszystkich wojskowych statkach powietrznych Polski wymalowano szachownice.
Mimo że wytyczne były precyzyjne, rzeczywistość bardzo często wymuszała znaczne nawet odstępstwa. Pierwszym problemem była nakazana wielkość znaku, ustalona na 60 cm. Tak małe oznaczenia nadawały się do umieszczenia na usterzeniu, natomiast na skrzydłach – odpowiednio do ich cięciwy – powszechnie ignorowano rozkaz i malowano o wiele większe.
Lloyd C.V z szachownicami nieprzepisowymi o odwróconych polach i z obwódką
SVA-9 z szachownicami na dolnym płacie malowanymi symetrycznie
Także układ kolorów nie zawsze traktowany był dosłownie, do tego stopnia, że nawet na jednym samolocie można było znaleźć szachownice zarówno o lewym górnym, jak i o prawym górnym polu czerwonym. Czasem wynikało to z przypadku lub błędu, ale częściej (co potwierdza wiele zdjęć) po prostu z symetrycznego malowania znaków, co zdarzało się zarówno na usterzeniach i kadłubach, jak i na płatach. Czasem też w warsztatach po prostu zakładano – w miejsce uszkodzonych – skrzydła z innej maszyny, z inaczej malowanymi znakami.
Fokker E.V Stefana Steca z 7 Eskadry wiosną 1919 r. Typowe dla Lwowa malowanie szachownicy tylko na kadłubie, na ogonie biało-czerwone pasy
Reklama
Niejednolicie podchodzono do wyboru miejsc, w których malowano szachownice – co do górnych i dolnych powierzchni płatów raczej wątpliwości nie było, ale już jeśli chodzi o powierzchnie pionowe: kadłuby i usterzenia – bywało rozmaicie. Czasem znaki były tylko na kadłubie (szczególnie w samolotach lwowskich, z tradycyjnymi ogonami w białe i czerwone pasy), czasem tylko na usterzeniu (zwłaszcza gdy na kadłubie znajdowały się indywidualne lub eskadrowe godła), a często w obu tych lokalizacjach.
Breguet XIVA2 z 16 Eskadry bez szachownicy na kadłubie
Kolejnym źródłem różnorodności stało się uzupełnianie pierwotnego typu szachownicy o cienką obwódkę – białą przy zewnętrznej krawędzi pól czerwonych i odwrotnie – czerwoną przy białych. Początkowo taka forma znaku nie była usankcjonowana przepisami, ale rozpowszechniła się tak bardzo, że wkrótce prawie wszystkie szachownice miały obwódki (najdłużej „broniły się” przed nimi jednostki poznańskie).
Fokkery D.VII z 15 Eskadry we wrześniu 1920 r. Szachownice z obwódką i bez
LVG C.V z 13 Eskadry w 1919 r. Na kadłubie szachownica o kształcie trapezu
Twórczy mechanicy potrafili wprowadzić zamieszanie także w kształcie szachownic – zdarzały się przypadki, że zamiast kwadratów, malowano znaki dostosowane do kształtów płata – od krawędzi natarcia do krawędzi spływu, łącząc niejako dolne i górne szachownice w pas oplatający skrzydło – lub dopasowując do zwężającego się w stronę ogona kadłuba, nadając znakom formę trapezu. Niektóre samoloty miały nawet całe stery kierunku pomalowane w szachownic e: cztero- a nawet sześciopolowe!
Breguet XIV z całym sterem kierunku pomalowanym w szachownicę.
Aby w kwestię oznaczeń państwowych początków polskiej awiacji wprowadzić jeszcze więcej chaosu, warto przypomnieć, że nie zawsze znalazł się czas (lub ochota), by w ogóle malować szachownice! Zdarzały się samoloty, którym pozostawiano oryginalne znaki krajów pochodzenia, najczęściej francuskie lub brytyjskie (choć w 1918 r. trafiały się i niemieckie), uzupełniając je tylko znakami polskimi w łatwiej dostępnych miejscach (na kadłubie czy ogonie). Choć nie była to praktyka powszechna, znanych jest sporo zdjęć takich maszyn.
Breguet XIV ze znakami francuskimi na płatach i sześciopolową szachownicą na sterze kierunku
W efekcie przegląd fotografii samolotów użytkowanych w latach 1918-1920 podczas walk o niepodległość i granice odrodzonej Polski pokazuje, że dowolność w stosowaniu szachownic była praktycznie bardzo duża i staranny modelarz zmuszony jest zawsze do dokładnej analizy materiałów, ponieważ w tamtym okresie nic nie było oczywiste ani z góry ustalone.
Samolot podpisany na zdjęciu jako Lloyd C.V to w rzeczywistości włoski Ansaldo SVA-9, samolot szkolno-treningowy. Do Polski sprowadzono jeden tego typu samolot.
Poprawiłem już ten błąd, po prostu w ferworze publikowania zamieniłem zdjęcia i podpisy. Dziękuję za czujność!